Atak paniki: instrukcja przetrwania

Mieliście kiedyś atak paniki? Nie jesteście pewni? To znaczy, że nie mieliście. Kto miał, ten wie — tego doświadczenia nie da się z niczym pomylić. Może się zdarzyć każdemu, jest przerażające i… większości z nas nikt nie nauczył, jak sobie z nim radzić.

Joanna Piekarska
Notatki terapeutyczne

--

Może się zacząć niespodziewanie. Nagle brakuje tchu. Robi nam się gorąco, serce wali jak młotem, pojawia się niepohamowana potrzeba płaczu albo do krzyku. W głowie kompletny mętlik, nie da się zebrać myśli. Nie wiemy, co się dzieje.

Po chwili przychodzi silny lęk, że zaraz oszalejemy albo umrzemy. Może temu towarzyszyć kłucie w klatce piersiowej przypominające objawy zawału, ale też mdłości, zawroty głowy, duszności. Niektórzy zaczynają intensywnie się trząść. To wszystko oznaki przerażenia.

Tak wygląda atak paniki.

Okropne, prawda? W dodatku jeśli ktoś tego nie doświadczył, trudno mu to sobie wyobrazić. A co za tym idzie, zrozumieć i pomóc. Dlatego często słyszy się mało empatyczne komentarze typu: “Nie histeryzuj” albo: “Weź się w garść”. Osoba doświadczająca ataku paniki z całych sił chciałaby wziąć się w garść! Marzy o tym, ale nie jest w stanie. To silna reakcja ciała na coś, co nieświadomość uznała za ogromnie zagrażające (albo na obiektywne zagrożenie). To trochę tak, jakby komuś przegrzały się obwody, jakby wywaliło psychologiczne “korki”. To się po prostu dzieje.

Jak sobie poradzić?

Najlepiej byłoby zapobiegać. Być uważnym na to, kiedy wzbiera w nas lęk, i zaopiekować się sobą, zanim nastąpi “eksplozja”. Ale nie zawsze się to udaje. Kiedy już spotka nas atak paniki, przede wszystkim warto pamiętać, że to nie będzie trwało wiecznie. Wbrew temu, co może się w takim momencie wydawać. Nikt jeszcze nie pozostał w panice na zawsze — taki atak trwa do godziny. Lęk osiąga maksymalne nasilenie po ok. 30 minutach. Potem zaczynamy się uspokajać, bo tak działają służące temu biologiczne mechanizmy. Więc kiedy podczas ataku paniki czujemy, że robi się coraz gorzej — to znaczy, że już za moment powinno się to odwrócić.

Druga ważna rzecz — trzeba sobie zorganizować pomoc. Najlepiej byłoby zwrócić się do kogoś, komu ufamy (można to zrobić przez telefon) i spróbować powiedzieć mu, co się dzieje. Warto poprosić, żeby był przy nas, aż się uspokoimy. Obecność życzliwej osoby nie tylko obniży lęk, ale też złagodzi poczucie samotności, które może się pojawić przy tak burzliwych emocjach. Oczywiście, łatwiej jest poprosić o wsparcie kogoś bliskiego, niż np. kolegę czy koleżankę z pracy. Ale jeśli w pobliżu jest ktoś życzliwy, to czasem lepiej zaryzykować niż mierzyć się z tym okropnym wydarzeniem samemu. Jeśli mamy w pobliżu szpital, możemy też zgłosić się na izbę przyjęć i poprosić o podanie leku uspokajającego. Optymalnie byłoby udać się tam właśnie z kimś, kto nas wesprze.

Trzecia rada — oddychaj powoli. Postaraj się uświadomić sobie, co czujesz w ciele, i nazwij to. “Trzęsą mi się ręce. Serce mi wali. Nie mogę przestać płakać. Potwornie się boję.” Opowiedzenie sobie — albo komuś — o tym stanie może zadziałać uspokajająco. Kiedy uświadamiamy sobie, że to nie jest zawał, wylew ani inne nie-wiadomo-co, to robi się łatwiej. Nazwane zawsze mniej straszy. Warto też znaleźć wygodną pozycję, zadbać o swój komfort, na ile to możliwe.

W nagłym przypływie lęku może być bardzo trudno określić, co go wywołało. Na zastanowienie się nad tym, jakie wydarzenia miały miejsce wcześniej i co mogło aż tak nas przestraszyć, będzie czas później.

A jeśli jesteś świadkiem czyjegoś ataku paniki?

Jeżeli czujesz się na siłach, zaproponuj pomoc. Bądź. Jeżeli nie — zapytaj, kogo zawołać, do kogo zadzwonić, żeby taka osoba nie została sama. Możesz przynieść wodę do picia albo koc, jeśli ktoś się trzęsie; otworzyć okno, jeśli jest mu duszno. To proste gesty, które mogą dużo zmienić. Warto też zabrać taką osobę z pomieszczenia pełnego ludzi, żeby mogła dojść do siebie z dala od spojrzeń innych. Jeżeli szybko i głęboko oddycha — zachęcić, by starała się robić to wolniej, żeby uniknąć hiperwentylacji. Można też zapytać: “Co czujesz? Co się dzieje z twoim ciałem teraz? Czego byś potrzebował?”. A gdy lęk zacznie słabnąć, zaparzyć melisy albo rumianku, posłuchać — jeśli ktoś chce mówić.

Kiedy nie wiemy, co się dzieje, dobrze zacząć od pytania, czy osoba w panice ma kłopoty z sercem albo na coś choruje. Jeżeli odpowie twierdząco albo jeżeli czuje silny ból w klatce piersiowej, trzeba wezwać pogotowie lub szybko zawieźć ją do szpitala. Jeśli to jednak “tylko” atak paniki, to zwykle trzeba go jakoś przetrwać i interwencja lekarska nie musi być konieczna.

Dlaczego to takie ważne?

Atak paniki może stać się początkiem fobii czy zaburzeń lękowych. Często zdarza się tak, że ktoś, kto doświadczył takiego ataku, zaczyna się bać czegoś, co mu towarzyszyło. Jeśli np. spotkało go to w parku, może później bać się wchodzić na zalesiony teren, bo skojarzenie z wcześniejszym kryzysem jest bardzo silne. Kiedy w takiej sytuacji zorganizujemy sobie pomoc, zmniejszamy prawdopodobieństwo wystąpienia takich konsekwencji i bardzo ułatwiamy sobie przyszłe życie. Poza tym — jeśli uda nam się poprosić o pomoc i otrzymamy ją, będziemy wiedzieli, że w razie powtórnego ataku umiemy sobie poradzić. To dużo mniej traumatyzujące, jeśli zostaje przeżyte z kimś.

Praktycznych sposobów na obniżanie poziomu lęku jest więcej. Będę o nich jeszcze pisała, a na razie zostawiam Was z tym “ABC pierwszej pomocy”. Jeśli macie doświadczenie ataku paniki i pamiętacie coś, co Wam wtedy pomogło, to zachęcam do dzielenia się w komentarzach.

Kolejny wpis na blogu https://notatkiterapeutyczne.pl/ pojawi się w najbliższy czwartek. Zapraszam!

--

--

Psychoterapeutka i dziennikarka, związana zawodowo z Pracownią Dialogu w Warszawie