Czy do terapeuty można iść po wsparcie w trudnej sytuacji?

Czy to, że przeżywamy dużo silnych uczuć, to wystarczający powód by sięgnąć po pomoc terapeutyczną? I czy wsparcie to już terapia? A może terapia powinna dawać przede wszystkim wsparcie?

Joanna Piekarska
Notatki terapeutyczne

--

Cała ta sprawa z psychoterapią wspierającą, nazywaną też podtrzymującą, nie jest jasna. Większość psychoanalityków pewnie powiedziałaby, że nie ma czegoś takiego, albo że to nie ma sensu. Samo wsparcie — to się kłóci z ambitnymi założeniami psychoanalizy o dogłębnym poznaniu samego siebie. Ale jak to często bywa, teoria teorią, a życie życiem. Do gabinetów terapeutycznych zgłaszają się osoby, które są w bardzo trudnej sytuacji życiowej, w dużym kryzysie, i niekoniecznie chcą i są w stanie pracować nad zrozumieniem głębszych przyczyn. Potrzebują pomocy w tym, żeby przetrwać. Emocjonalnie, a czasem i fizycznie — jeśli jest na tyle trudno, że nie chce się żyć. To mogą być różne sytuacje — ciężka choroba zagrażająca życiu, silny kryzys emocjonalny po zakończeniu związku, doświadczanie mobbingu w pracy, nasilony i trwający od dawna konflikt w rodzinie, bycie poszkodowanym w wypadku… Różne okoliczności życiowe mogą nas doprowadzić na skraj załamania nerwowego. I często to nie jest możliwe, żeby w takich okolicznościach zagłębiać się mocniej w siebie. Trzeba znaleźć sposoby, które pomogą przeżyć.

W takiej sytuacji terapeuci proponują zwykle interwencję kryzysową, która obejmuje kilka spotkań, lub, jeśli to nie jest nagła sytuacja, a coś bardziej długotrwałego, właśnie terapię wspierającą albo udział w grupie wsparcia. W nagłym kryzysie, nazywanym przez psychiatrów „zaburzeniami adaptacyjnymi”, niektórzy trafiają też na oddziały psychiatryczne. Ale jeśli nie jest aż tak źle, jakoś dajemy radę wstać z łóżka i zrobić to, co niezbędne, a mimo to bardzo nam ciężko, przeżywamy masę silnych, trudnych uczuć i zdarzają się momenty, gdy czujemy, że dłużej nie damy rady? Wtedy dobrze jest umówić się na konsultację z terapeutą albo poszukać grupy wsparcia właśnie. Powstaje ich coraz więcej, także tych nieodpłatnych — warto poszukać w swojej okolicy.

fot. Trung Thanh

Czym taka terapia wspierająca będzie się różniła od „klasycznej”? Można by powiedzieć, że każda terapia powinna dawać wsparcie, inaczej co to za terapia… Zresztą często spotykane wyobrażenie o psychoterapii jest takie, że polega na słuchaniu, podawaniu chusteczek i powtarzaniu, że wszystko będzie dobrze. Słuchanie macie gwarantowane, po chusteczkę raczej trzeba będzie sięgnąć samemu, a powtarzanie bezużytecznych banałów to już w ogóle nie wchodzi w grę... Tak, każda psychoterapia powinna dawać wsparcie, ale jak uczy znana psychoanalityczka Martha Stark, dobra „klasyczna” terapia to optymalnie połączenie wsparcia i wyzwań. W terapii wspierającej tych wyzwań będzie zdecydowanie mniej. Terapeuta nie będzie „drążył”, dociekał głębokich przyczyn problemów, będzie też unikał konfrontacji.

Dla kogoś, kto nie jest w poważnym kryzysie i dużym rozchwianiu emocjonalnym, taka pomoc nie będzie skuteczna, bo zabraknie wyzwań właśnie. Ale komuś, kto jest w naprawdę dużym dołku, będzie to bardzo pomocne. Samo to, że będzie uważnie słuchany, bez przerywania, ocen i dobrych rad, już będzie cenne. Nie wierzycie? To spróbujcie w swoim codziennym życiu znaleźć kogoś, kto w taki sposób słucha…

W teorii psychoanalitycznej istnieje również takie pojęcie jak „kontenerowanie” uczuć. Chodzi o to, że czasem przeżywamy tak dużo silnych uczuć, że nie jesteśmy w stanie ich w sobie pomieścić, przetworzyć, poradzić sobie z nimi. Wszyscy znamy takie osoby, z których uczucia niekiedy aż się „wylewają”, i w trudnej sytuacji z każdym z nas może tak się dziać. Wtedy potrzebny jest ktoś, kto może przyjąć te uczucia i pomóc nam sobie z nimi poradzić, ma w sobie taką metaforyczną przestrzeń czy pojemność na uczucia. Poznamy to po tym, że po rozmowie z taką osobą odczujemy ulgę — zupełnie inaczej, niż po rozmowie z koleżanką, która słuchając nas przez pięć minut, trzy razy sprawdziła maile w telefonie i ledwo na nas spojrzała.

Kiedy przeżywamy dużo trudnych i silnych uczuć, a jednocześnie jesteśmy wsparciem dla bliskiej osoby, która zmaga się np. z nowotworem, i w dodatku mamy stresującą pracę albo małe dziecko — może być tych uczuć dla nas zwyczajnie za dużo. Więcej, niż jesteśmy w stanie sami ogarnąć. I czasem terapeuta będzie występował właśnie w roli kogoś, kto „pomieszcza” ten nadmiar uczuć i w ten sposób pomaga nam je przetworzyć. Tak, by były do zniesienia.

Podsumowując — czasem terapia wspierająca może być bardzo pomocna. I niekoniecznie trzeba mieć konkretny problem „ze sobą”, żeby zgłosić się do terapeuty. Życie niesie wiele trudnych sytuacji i czasem trzeba sięgnąć po pomoc, żeby przetrwać w jednym kawałku. Wtedy nie pora na ambitne cele i głęboką zmianę osobowości. Wtedy pora na zapewnienie sobie tego, co da oparcie i pomoże odzyskać trochę gruntu pod nogami. Na zatroszczenie się o siebie.

A następny wpis na blogu https://notatkiterapeutyczne.pl/ już w najbliższy czwartek!

--

--

Psychoterapeutka i dziennikarka, związana zawodowo z Pracownią Dialogu w Warszawie