Dlaczego miałabym mówić o wszystkim?

Joanna Piekarska
Notatki terapeutyczne
3 min readSep 29, 2016

--

Gdyby ktokolwiek postępował tak poza gabinetem terapeuty, naraziłby się na duże kłopoty…

Od czasów Freuda psychoanalitycy i psychoterapeuci zachęcają swoich pacjentów, by na sesjach mówili o wszystkim, co im przyjdzie do głowy: o myślach, emocjach, skojarzeniach. Pytają o sny i fantazje. Zachęcają też do tego, by dzielić się odczuciami dotyczącymi relacji terapeutycznej. Gdyby ktokolwiek postępował tak poza gabinetem terapeuty, popełniłby towarzyskie samobójstwo. Wiemy intuicyjnie, że tego się nie robi. Trudno jest przekroczyć konwenanse i zdobyć się na taką szczerość, a jednak terapeuci nieustannie do tego namawiają. Czemu ma to służyć?

Freud zauważył, że swobodne skojarzenia (tak to nazywał) niosą cenne informacje o wnętrzu osoby, która o nich mówi. Na podstawie spontanicznych wypowiedzi można dowiedzieć się o człowieku o wiele więcej niż z przygotowanego wcześniej przemówienia. Uczestnicząc w swobodnej rozmowie, można obserwować, w jaki sposób druga osoba myśli i czuje, jakich słów używa, jak nawiązuje kontakt z rozmówcą… To pozwala terapeucie popatrzeć na świat oczami pacjenta. Kiedy dobrze go zrozumie, może skuteczniej mu pomagać. Może np. zauważyć powtarzające się schematy, z których często nie zdajemy sobie sprawy. Terapeuta zwraca na nie uwagę i zaprasza pacjenta do wspólnej próby zrozumienia, jak działają.

Mówienie o wszystkim daje też dostęp do uczuć, które z początku są trudne do nazwania po imieniu, bo są albo nieakceptowane i/lub nieświadome. W terapii można je wydobywać na światło dzienne. A więc mówienie o wszystkim to podstawowe źródło materiału do wspólnej pracy. Trudno sobie wyobrazić psychoterapię bez tego — a przynajmniej psychoterapię psychodynamiczną i terapię w podejściach pokrewnych.

Fakt, że otwarte mówienie o wszystkim jest istotne dla dobrego przebiegu terapii, nie oznacza, że będzie to łatwe. Nie będzie. Tak często obawiamy się oceny, krytyki, niezrozumienia. Boimy się ujawniać nasze sekrety i szczerze mówić o trudnych uczuciach. Czasem będziemy się czegoś wstydzić. No i są jeszcze te rzeczy, o których postanowiliśmy nigdy, nikomu… To wszystko będzie utrudniało swobodne dzielenie się myślami, emocjami i wspomnieniami. Co z tym robić?

Jeśli czujemy, że trudno o czymś powiedzieć — mówmy, że nam trudno. Nie zmuszajmy się, nie tłumaczmy sobie: „muszę się przełamać”. Nie muszę. Dużo sensowniejsze będzie zastanowienie się razem z terapeutą, dlaczego jest trudno, czego dotyczy lęk albo wstyd, niż ujawnianie czegoś na siłę. Lęk może być sygnałem, że nie czujemy się jeszcze z terapeutą wystarczająco bezpiecznie, albo po prostu — że to, o czym chcielibyśmy powiedzieć, odsłania coś kruchego i wrażliwego w nas. A to, co kruche i wrażliwe, trzeba przecież chronić.

zdjęcia: unsplash.com

Odkrycie powodu, dla którego coś trudno powiedzieć, może się okazać cenne. I często robi się łatwiej, kiedy zrozumiemy przyczynę. Gdy dzielimy się z terapeutą trudnościami z opowiadaniem o sobie, wpuszczamy trochę powietrza w zamkniętą dotąd przestrzeń. To przynosi ulgę i otwiera drogę do tego, by powiedzieć różne rzeczy we właściwym czasie. Bo pewnie niektóre będziemy mogli wypowiedzieć zaraz po przyjrzeniu się oporowi, który mamy. A w odniesieniu do innych może będziemy czuli, że jeszcze za wcześnie. I bardzo dobrze. Nic na siłę.

--

--

Psychoterapeutka i dziennikarka, związana zawodowo z Pracownią Dialogu w Warszawie